niedziela, 20 lipca 2014

9. Łatwo jest przywołać wspomnienia. O wiele trudniej jest o nich ponownie zapomnieć.



ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY


~ To jest baśń, którą zawsze powtarzam,
gdy do mojej głowy wkradają się głosy.
Nie mogę ich powstrzymać, więc staram się je oswoić,
 powtarzając wciąż od nowa tę samą historię.
[ NOTATKA POD ROZDZIAŁEM ]


* dwa dni później *

~ Justin ~
                Szedłem w stronę klubu, w którym obecnie pracuję razem z moim przyjacielem i rozmyślałem o zmianach, które zaszły w moim życiu. Od jakiegoś czasu mam dziwne przeczucie, że mój ojciec coś przede mną ukrywa. Niby nigdy nie zwracałem na to większej uwagi, lecz tym razem jego „sprawy biznesowe”, o których nie mówił absolutnie nic, dały mi wiele do myślenia. Szczerze? Nienawidziłem tego człowieka. Gardził wszystkim i wszystkimi dookoła. Nie miał szacunku nawet do własnej żony, która mu ulegała i nie widziała nic poza nim. Jakby miała  klapki na oczach. Może rzeczywiście chodziła w zaparowanych okularach? Ugh, nie wiem co o tym wszystkim sądzić.

Niepokoi mnie jeszcze zajście Cooper’a z tą dziewczyną. Niby widziałem, że ją uderzył, ale jestem takim tchórzem, że nie odważyłem się jej pomóc. Z resztą… Kto chciałby ponownie zaczynać z takim człowiekiem jak on?

- Hej kochanie, masz może ochotę na małe co nieco? – Moje myśli przerwała  Elizabeth, jedna z tancerek. Jak zwykle śliniła się do mnie jakbym obiecał jej co najmniej górę złota. Tymczasem nie miałem ochoty z nią rozmawiać.
- Och, daj mi spokój, El. Idź zabawiać jakiś klientów, może nam więcej zapłacą – odprawiłem ją ruchem dłoni. Sam zaś skierowałem się w kierunku mojego biura. Jeśli w ogóle można nazwać biurem to pomieszczenie. Otworzyłem drzwi, przykładając palec wskazujący do odbiornika, który miał za zadanie chronić to miejsce. Hm…  Coś podobnego do systemu alarmowego, ale zaopatrzone zostało w większą ilość funkcji.  Planowaliśmy z Nickiem zrobić z tego miejsca coś naprawdę ekscytującego, ale powoli wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Tancerki chciały więcej zarobić więc zaczęły proponować klientom „coś więcej”, a pokoje, które służyły do indywidualnego tańca przerodziły się w pokoje do uprawiania… ostrych zysków. Jeszcze doszło to, że Nick myślał o chwilowym zrezygnowaniu z prowadzenia lokalu. Ta opcja nie wchodziła w grę, więc zgodziłem się, by znalazł osobę, która będzie prowadziła je z nami. Miałem wrażenie, że znów wpadł w jakieś poważne kłopoty. 

Usłyszałem pukanie do drzwi, więc nacisnąłem guzik i zaprosiłem gościa mówiąc „Proszę”.
- Witaj Bieber, jak idzie z interesem? – Do pomieszczenia wszedł postawny mężczyzna, który był we własnej osobie moim ojcem.
- Szczerze powiedziawszy, całkiem dobrze nam się powodzi – Posłałem mu sztuczny uśmiech i zacząłem nerwowo wystukiwać rytm w drewniane biurko.
- Cieszę się z tego powodu – wzrokiem zaczął wodzić po całym pokoju. Gołym okiem można było dostrzec napięcie atmosfery.
- I przyszedłeś tu tylko po to by mi o tym powiedzieć? – zadrwiłem, unosząc brwi w irytacji.
- Tak właściwie to przyszedłem tu po to, by Ci powiedzieć, że muszę wyjechać na jakiś tydzień. Mam pewne sprawy związane z Davidem. Przekażesz to swojej matce, czy sam mam to zrobić? – Chyba zapomniałem wspomnieć, że Cooper i Jeremi, mój ojciec, są zażyłymi przyjaciółmi i kompanami w interesach.
- Kiedy wyjeżdżasz? – zagryzłem policzek od wewnątrz i spojrzałem na niego z ukosa.
- Prawdopodobnie za dwa dni, a co? Już zaczynasz tęsknić za starym ojczulkiem? – zaśmiał się szyderczo i wyjął paczkę papierosów, odpalając jednego.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie byłeś i nie będziesz prawdziwym ojcem. Najwyżej zwykłym sukinsynem, wyżywającym się na niewinnej kobiecie – powiedziałem przez zęby, zaciskając i rozluźniając dłonie na biurku. – Karma to suka. Kiedyś dosięgnie i Ciebie – wskazałem na niego palcem. Czułem jak wzbiera we mnie gniew.
- Mało obchodzi mnie Twoje zdanie, a teraz wybacz, mam ważniejsze sprawy na głowie – uśmiechnął się pogardliwie, gasząc papierosa na leżącej w pobliżu teczce i wyszedł. Dupek.

~ Gabriela ~

                Siedziałam na kanapie w pokoju hotelowym i oglądałam przypadkowy film lecący w TV. Rzadko kiedy oglądam telewizję, a nawet jeśli oglądam, po jakimś czasie nie pamiętam kompletnie nic.
- Czy zastałem panienkę Grande? – jeden z lokai zapukał do drzwi.
Podeszłam i otworzyłam je tak, by zobaczyć o co się rozchodzić. Nie chciałam przyjmować żadnych gości, dopóki nie uporam się z fatalnym nastrojem.
- Tak, czy coś się stało? – zapytałam, nieśmiało się uśmiechając. Nie wiedząc dlaczego, poczułam się bardzo niezręcznie stojąc przed nim w samej rozciągniętej koszulce.
- Nie… Tak… Nie… To znaczy… - zaczął się jąkać, lustrując moje ciało. Odruchowo spiorunowałam go wzrokiem. – Ktoś przysłał kwiaty, panienko – uśmiechnął się ciepło.
- Mów mi Melanie – zagryzłam dolną wargę i odebrałam od niego dość sporej wielkości bukiet róż z niewielką żółtą kopertą.
- Jestem Andrew. Miło mi Cię poznać, Melanie – zaśmiał się i podał mi teczkę. Podpisałam kartę odbioru i przyjrzałam się pięknym kwiatom. Róże, moje ulubione. - Kompletnie nie wiem od kogo są. Może masz ochotę na herbatę, Andrew? – z grzeczności wypadało przynajmniej ją zaproponować. Jednak chłopak widząc moje zniecierpliwienie cicho odmówił, żegnając się pod wymówką dalszej pracy. Przynajmniej zrozumiał aluzję.
- No, zobaczmy komu tak na mnie zależy – powiedziałam na głos, otwierając kopertę. Znajdował się w niej niewielki liścik.

Z d r a  d z o n a
P o n i ż o n a
O s z u k a n a
Wiesz coś o tym, prawda?
Przyjaciel, chłopak, przyjaciółka. Każdy jest brudny. Sprawdź to. Zegar tyka.
Tik – tok.
Tik – tok.


                Automatycznie rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek ewentualnego dręczyciela. Niestety, napotkałam jedynie pustkę mojego pokoju. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł – LOKAJ.  Musiał mieć z tym coś wspólnego. Żaden z poprzednich nie nazywał mnie „panienką Grande”. Z  tego co wiem na każdym piętrze w tym budynku pracuje po czterech lokai, którzy zmieniają się co jakiś czas. Dajmy na to, dwóch jest do południa, a na popołudnie zmieniają się z dwoma pozostałymi. Wiedziałabym gdyby zatrudniono kogoś nowego. A on? On wydał się taki… niewinny, niedoświadczony w tej pracy. No i jeszcze miał jeansy i żółtą koszulę, a ludzie tu pracujący chodzili zazwyczaj w czarnych wdziankach.
Otworzyłam drzwi i zaczęłam biec w jego kierunku. Ani śladu nieznajomego lokaja. Wsiadłam do windy, jeżdżąc od jednego piętra, do następnego.  Nie mogłam go znaleźć, choć mogłabym przysiąc, że szukałam na każdym piętrze.

Postanowiłam zapytać o niego w rejestracji. Nic innego tak naprawdę mi nie pozostało.
Podeszłam do lady, gdzie siedziała starsza, dość pulchna kobieta i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć lokaja o imieniu Andrew? – zapytałam najsłodszym głosem, na jaki mogłam zdobyć się w tym momencie.
- Niestety nie mam pojęcia o kogo chodzi… - zmarszczyła brwi w niezadowoleniu, gdyż przeszkodziłam jej w zajadaniu się śniadaniem, w postaci wysokokalorycznego hamburgera. Teraz przynajmniej zrobi coś pożytecznego dla środowiska, zamiast zatruwać je niezdrową żywnością.
- Czy mogłaby pani spojrzeć na bazę pracowników, czy jak to się tam nazywa i sprawdzić gdzie aktualnie przebywa jeden z lokai, Andrew? – Starałam się, by nie wyczuła gniewu w moim głosie. Zapewne emanowało ode mnie złowrogą energią, ale co ja poradzę? Jestem tak wkurzona, że mam ochotę coś rozwalić.
Skupiła się przez chwilę, wpatrując się w monitor. Spojrzała na mnie swoimi szarymi oczami i pokiwała przecząco głową, ze współczuciem wymalowanym na twarzy.
- Przykro mi, panienko. Nie pracuje i nigdy nie pracował tutaj żaden lokaj o imieniu Andrew – tego się właśnie obawiałam. Teraz ten ktoś ma mój podpis i jestem pewna, że nie należy on do grona przyjaciół.
Wymamrotałam ciche „Dziękuję” i wręcz rzuciłam się biegiem na schody. Przemierzyłam je natychmiastowo, nim dotarłam pod drzwi mojego przyjaciela.
Otworzyłam je na oścież, Nick nigdy ich nie zamykał. Weszłam do środka przytulnego pokoju.
- Nick! – krzyknęłam. – Nick! – powtórzyłam nieco głośniej – Guera, do jasnej cholery, wyłaź gdziekolwiek jesteś! – wydarłam się na całe gardło.
- Co… Co się dzieje Mel? – usłyszałam zaspany głos chłopaka. Widocznie dopiero co się obudził, ups.
- Ubieraj się i pakuj swoje rzeczy, jedziemy na wycieczkę. – widziałam, ze chciał o coś zapytać, więc dodałam – Żadnych pytań jeśli nie chcesz zginąć tu i teraz. Dobrze Ci radzę, nie wkurzaj mnie dziś. Teraz idę do siebie, a ty grzecznie się spakujesz i ubierzesz coś przyzwoitego. Spotykamy się za kwadrans w holu.
- Mhm – zamruczał, zanim wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do swojego. Zerknęłam w lustro i z przerażeniem stwierdziłam, że wglądam jak siedem nieszczęść. Pobiegłam do łazienki, biorąc ze sobą czarną, koronkową bieliznę, krótki top z napisem „B A D” i czarne spodenki z długim stanem. Kiedy znalazłam się już przy lustrze, włożyłam wszystkie naszykowane rzeczy i zabrałam się za czesanie moich ciemnych, gęstych włosów. Po skończeniu tejże czynności, pociągnęłam oczy eyeliner’em i wydłużającym tuszem do rzęs. Po namyśle uznałam, że jestem gotowa, więc wyszłam z toalety. Automatycznie pakowałam rzeczy do walizki. Przyznam szczerze, że nie było ich za wiele. W końcu przyjechałam tutaj na kilka dni. Rzuciłam jeszcze okiem na cały pokój i dostrzegłam coś w jednej z róż. Podeszłam bliżej. Następna karteczka znajdowała się w dopiero co rozwijającym się pączku.

„Handel żywym towarem”. Ja wiem, wiem o wszystkim.

Chyba zwariowałam. Nikt oprócz mnie i mojego ojca nie wiedział o tej sprawie. To… To było tak dawno. A może to nie chodzi o mnie? Może ktoś się pomylił podrzucając tutaj ten bukiet? Sama już nie wiem. Rzuciłam wszystko, przedtem zwijając karteczkę i wrzucając ją do mojego plecaka vintage. Wyszłam z pokoju, uniosłam wysoko głowę i skierowałam się do holu, gdzie czekał na mnie Nick. Opuściliśmy hotel i wsiedliśmy do mojego auta, zaparkowanego na hotelowym parkingu. Ja zajęłam miejsce kierowcy, Guera miejsce pasażera. Wyjechałam z parkingu, a w mojej głowie była tylko jedna myśl – Kto jeszcze zna moje tajemnice i tak desperacko próbuje przywołać demony z mojej przeszłości?



_____________________________________________________________

WITAJCIE KOCHANI!

Na początek chciałabym Was bardzo przeprosić za tak długą przerwę.
Wiem, że miałam zacząć dodawać te rozdziały regularnie, ale poległam.
Zdaję sobie sprawę, iż wiele osób uważa, że jest to nieodpowiedzialne. Możecie teraz myśleć,
że mam „słomiany zapał”, ale nie o to tutaj chodzi.
Miałam i wciąż mam poważne problemy ze zdrowiem, ciągle jestem na etapie szpital-dom.
To mnie wykańcza, naprawdę.
Kroplówki, zastrzyki domięśniowe, tabletki – czy tak brzmią wakacje?
W każdym razie, jeszcze raz bardzo Was przepraszam.
Druga kwestia jest taka, że powinnam umieścić jakąś notatkę, informację o tym,
że rozdział pojawi się tak późno. Za to również Was przepraszam.
Sama nie lubię trwać w niewiedzy, wolę być z góry uprzedzona.
Trzecie kwestia to ta, odnośnie Waszych blogów i opowiadań. Wiem, że zaniedbałam ich komentowanie, ale nie myślcie, że nie czytam ich na bieżąco.
Na komórce nie jest łatwo komentować, często nie zapisywały mi się komentarze, dlatego zrezygnowałam i uznałam, że potem to nadrobię.
Jednakże Wasze blogi odwiedzam regularnie, czytając nowe rozdziały i śmiejąc się z niektórych momentów, lub płacząc ze wzruszających chwil.
Także nie martwcie się tym, że ostatnio nie komentowałam. Cały czas jestem z Wami <3
Ostatnią kwestią jest termin dodania następnego rozdziału.
Naprawdę nie wiem, kiedy zdołam go dodać. Dlatego na razie nic nie obiecuję.
W następnym tygodniu będę miała więcej czasu, więc postaram się coś napisać tak, by zrekompensować Wam tak długą nieobecność.
-------------
A teraz pytania dotyczące tego rozdziału – Jak myślicie o co chodzi z „Handlem żywym towarem”? I jakie interesy mogą łączyć Davida z ojcem Justina? Kto będzie nowym współwłaścicielem klubu?
Wyraźcie swoje opinie w komentarzach, kochani!  Nawet nie wiecie jak wiele znaczy te kilka słów pod rozdziałem.
Są naprawdę motywujące i sprawiają wiele radości. Nie zapominajmy też o tym, że mobilizują do napisania następnego rozdziału.
Wiem, że stać Was na choćby 20 komentarzy.
Dlatego JEŚLI BĘDZIE POD TYM ROZDZIAŁEM 15 KOMENTARZY, NASTĘPNY ROZDZIAŁ DODAM NIEMALŻE OD RAZU!

15 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

niedziela, 27 kwietnia 2014

8. Kłopoty zawsze wiedzą, jak cię dotknąć wstrętną niespodzianką.



ROZDZIAŁ ÓSMY



~ Serce kłamie, a głowa nas zwodzi.
Jedynie oczy widzą prawdę.
Patrz oczyma. Słuchaj uszami.
Wąchaj nosem i czuj przez skórę. 
Dopiero potem myśl.

______________CZYTASZ = KOMENTUJESZ ___________




~ Gabriela ~

Było już późno, a ja siedziałam samotnie przy barze, zamawiając najdroższego drinka. Czekałam na tego mamuta o imieniu Nicolas. Długo już nie wracał. Powiem szczerze, że zbytnio się tym nie przejęłam. Dorosły mężczyzna, niech radzi sobie sam. Z resztą nie było czym się przejmować. W takim klubie jak ten, równie dobrze mógł właśnie pieprzyć jedną z tych barmanek, ubranych w skąpe stroje i zachęcająco kuszące wzrokiem tych nadzianych.
Pewnie myślicie teraz, że jestem zwykłą suką, bez krzty współczucia i altruizmu. Jednak to właśnie życie sukę ze mnie zrobiło. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak wiele musiałam się nauczyć.
Wtedy podszedł do mnie chłopak, który zdawał się przyglądać mojej osobie od dłuższego czasu, kiedy popijałam sobie nieziemskie drinki, jeden po drugim. Szedł pewnym krokiem, gdy zauważył moje zainteresowanie jego osobą.
- Cześć piękna – uśmiechnął się zalotnie i umieścił swoje barczyste dłonie na mojej talii.
- Witaj – odwzajemniłam uśmiech i oblizałam moje spierzchnięte usta. – Jesteś sama? – zapytał.
- Jak widać…
- Może zechcesz ze mną zatańczyć? – nieznajomy spojrzał na mnie swymi brązowymi tęczówkami.
Złapałam jego dużą dłoń i uśmiechnęłam się promiennie. Stanęliśmy na samym środku parkietu, w tle leciała wolna piosenka, a my kołysaliśmy się w wolnym rytmie. Wtedy dostrzegłam, że  w klubie nie ma nikogo oprócz nas, a ja mam na sobie białą, zwiewną suknię, pokrytą czerwonymi plamami. Poczułam jak mężczyzna obejmuje mnie w coraz ciaśniejszym uścisku. Zaczynałam się dusić. Podłoga była pokryta krwią, która kapała również z rąbków materiału sukienki. Ręce nieznajomego splatały się coraz mocniej, uniemożliwiając mi ucieczkę. Tak bardzo chciałam się wydostać, jednak w duchu już przestałam walczyć. Nagle poczułam ostrze na mojej szyi. Ostrze, które zostawiło głębokie rany w postaci gwiazdy na mym ciele. Uścisk wzmacniał się z każdą sekundą, choć próbowałam się wyrwać, czułam jak odpływam. Jedyne co zdołała zarejestrować moja podświadomość był mężczyzna w czarnym ubraniu i kominiarce na twarzy. Jego szyderczy uśmiech i szeptane słowa – „Uciekaj” nim zostałam pochłonięta przez silne ramiona w ciemność.

Obudziłam się rano zlana potem. Ten sen był dziwny, przerażający. Spojrzałam na komodę, zegarek wskazywał godzinę dziesiątą. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiś oznak, ponieważ w pierwszej chwili nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Niestety uniemożliwiła mi to czyjaś ręka, silnie owinięta wokół mojej szczupłej talii. Powędrowałam wzdłuż sylwetki owej osóbki, smacznie śpiącej obok mnie. Kiedy ujrzałam jego twarz, byłam pewna, że koło mnie siedzi we własnej osobie, pan Nicki cholerny Guera.  Mój strój składał się jedynie z jakiejś rozciągniętej bluzki i bielizny. On natomiast był w samych bokserkach. W pierwszej chwili pomyślałam, że ze wczorajsza noc nie skończyła się dobrze. Następie przyszła fala bólu, który poczułam w mojej głowie. Kac, najlepszy przyjaciel człowieka po imprezie. Postanowiłam się trochę odświeżyć,  ponieważ tylko na to w tej chwili miałam ochotę. Wzięłam ze sobą zwykłą, białą koszulkę Nicka i jakieś rurki, które znalazłam w mojej torbie. Weszłam do skromnej łazienki, wykładanej płytkami, zdjęłam z siebie obecne ubrania, wraz z bielizną i weszłam pod prysznic. Kiedy woda wreszcie zaczęła spływać po moim ciele, zdałam sobie sprawę jak zmęczona jestem, przez co miałam wrażenie jakbym nie myła się co najmniej tydzień. Po tym, jak nałożyłam na swoje ciało żel, a na włosy szampon, dokładnie spłukałam swoją sylwetkę letnią wodę i wyszłam z kabiny. Jedwabistym ręcznikiem delikatnie wytarłam krople z ciała i założyłam wczorajszą bieliznę, gdyż innej nie posiadałam na ten moment. Następnie wytarłam moje ciemne włosy i założyłam naszykowaną koszulkę i rurki. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę niewielkiej kuchni. Przyznam, że przez ten czas zdążyłam porządnie zgłodnieć, więc postanowiłam zrobić naleśniki. Przedtem jednak połknęłam tabletkę Aspiryny i popiłam wodą.  Wyjęłam płaską patelnię, mąkę, jajka, sól, szklankę z wodą, naszykowałam dżem truskawkowy i zaczęłam robić potrzebne mi ciasto. Wszystko odpowiednio zmieszałam i zmiksowałam tak, aby było idealnie gęste. Nalałam pierwszą porcję ciasta na patelnię, w celu zrobienia naleśnika, kiedy poczułam jak ktoś przytula się do mnie z tyłu. Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam nikogo innego jak Nicka we własnej osobie.
- Tak wcześnie wstałaś Gabi – zamruczał mi do ucha i uśmiechnął się szeroko.
- Raczej to ty wstałeś zbyt późno – przewróciłam oczami i zagryzłam dolną wargę, przewracając naleśnika na drugą stronę.
- Tobie też pęka głowa czy tylko mnie tak bierze na kaca? – na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Potarł dłonią kark i sięgnął po tabletkę Aspiryny i szklankę z wodą.
- Nie tylko ciebie. Nie martw się, po prostu jestem świetną aktorką – zachichotałam i odłożyłam gotowego naleśnika na naszykowany talerz. Następnie posmarowałam go dżemem truskawkowym i zawinęłam w rulonik.
- Wiesz co… chyba skoczę pod prysznic – zaczął się obwąchiwać, na co wybuchłam niepohamowanym śmiechem. – Może zechcesz dołączyć? – uniósł zabawnie swoje brwi. To chyba miało wyglądać szarmancko i seksownie, a wyszło mu jak u ziemniaka.
- Nie dzięki, już korzystałam – Pokazałam mu język i wróciłam do robienia naleśników, kiedy Nick poszedł do pokoju, a następnie zniknął w łazience, jak mniemam pod prysznicem.

~ Amanda ~

            Wychodziłam właśnie z domu, kiedy natknęłam się na kogoś. Tym kimś była zamaskowana postać, idąca wprost na mnie. Był ranek, więc mogłam uważnie obejrzeć posturę człowieka. Mężczyzna, jak mniemam,  uśmiechał się złowieszczo, jakby miał zamiar coś mi zrobić lub co najmniej mnie okraść. Skręciłam w uliczkę, prowadzącą do bloku Davida, kiedy to zobaczyłam. Duży napis na jednej ze ścian budynków, głosił – „niSzcząca sUsza sKończy mArnie”.
Duże litery układały się w jeden napis – SUKA.
Natychmiast wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer chłopaka.
Jeden sygnał.
Drugi.
- Czego? – odebrał  wreszcie.
- David, zejdź natychmiast na dół! – krzyknęłam do słuchawki, nie mogąc zapanować nad głosem. Co miałam zrobić? Przestraszyłam się nie na żarty, ponieważ takie rzeczy zdarzają się tyko na filmach, a nie w rzeczywistym świecie.
- Co, znowu zgubiłaś swojego iPhona? – zapytał z ironią słyszalną w jego niskim i zwykle chrapliwym głosie.
- Przestań pierdolić i złaź tutaj w tej chwili! Nie pytam Cię czy masz ochotę, tylko rozkazuje Ci natychmiast ruszyć swoje dupsko! – rozłączyłam się, nie mogąc opanować nerwów. Sama nie wiedziałam co o tym sądzić, ale wczorajsza wizyta Josha dała mi wiele do myślenia. W końcu nas nakrył i tylko on zdecyduje co z robi z tą informacją.

~ Początek retrospekcji ~

Leżeliśmy oboje na kanapie w salonie i delektowaliśmy się chwilą ciszy. Po ostatniej
kłótni myślałam, że potrafię to zakończyć, ale uczucie było silniejsze i rozum przegrał
to starcie z sercem. Poddałam się. David miał rację, że wrócę do niego na kolanach i będę błagała o wybaczenie. Może jestem idiotką, bez krzty honoru, ale to mnie dowartościowuje i nie zamierzam być samotna, a faceci na jedną noc są przereklamowani.
- Dzwoniła do Ciebie Gabriela? – zapytał mężczyzna, co nieco rozdrażniło moje ego.
- Nie, a co? – skłamałam. Powiem szczerze, że ukrywanie prawdy wchodziło
mi w nawyk. Przychodziło łatwo, za łatwo.
- Nic, tak tylko pytam. Chcę wiedzieć kiedy wróci. Wiesz… miała przemyśleć nasz związek – westchnął i przygryzł swoją dolną wargę.
- Naprawdę potrafisz zepsuć moment, Alvaro – zdenerwowałam się, ciągnąc za końcówki moich długich, blond włosów.
Czy on naprawdę nie ma o czym teraz myśleć tylko o swoim gównianym związku?! Przecież ma mnie. Do czego potrzebna mu Gabriela?
- Tylko pytam, kobieto, daj na luz – przewrócił oczami w irytacji, zaciskając usta w długą linię.
- Cokolwiek – naparłam swoimi ustami na jego malinowe wargi. Rozchylił je, dając mi wstęp, więc zgrabnie wśliznęłam się językiem do środka. Zaczął całować mnie bardziej namiętnie, a temperatura w pokoju zdawała się nieustannie podnosić.
Wtedy nieoczekiwanie, ktoś otworzył drzwi, a w progu, ku mojemu zdziwieniu stał przyjaciel naszej gwiazdeczki, Josh.
- Co tu się dzieje, do cholery?! – krzyknął tak głośno, że oboje momentalnie od siebie odskoczyliśmy. To nie może być prawda.

~ Koniec retrospekcji ~

W końcu po schodach swojego bloku zszedł zdenerwowany i zniecierpliwiony David.
- Co było na tyle ważne, że musiałem schodzić? – powiedział przez zaciśnięte zęby. Widocznie się zdenerwował, biedaczek.
- Sam zobacz – westchnęłam.
Skierował wzrok w kierunku miejsca, gdzie został wyryty napis. Jego warga niezauważalnie drgnęła, ze złości, bądź strachu. Sama nie wiem.
- Co to ma być?! – tylko tyle zdołał powiedzieć, zanim całkowicie stracił panowanie nad sobą i popchnął mnie na zimną ścianę.
- To wszystko twoja wina! Gdybyś nie zaciągnęła mnie do łóżka, nigdy nie zdradziłbym Gabrieli i nie miałaby najmniejszych wątpliwości. Bylibyśmy szczęśliwi bez ciebie, dziwko! – wysyczał mi prosto w twarz. Z jego oczu tryskał jad, nic więcej. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego. Był na skraju wytrzymałości psychicznej, tak jak ja. Jednak to nie tłumaczy jego zachowania.

~ David ~

Nie wytrzymałem tego wszystkiego. Przerosło mnie. Wiem, że może jestem sukinsynem, ale wszystko na początku wydawało się bajką. Niewinny romans przekształcił się w coś na kształt walki, szantażu, wyboru życia lub śmierci. Kiedy przyłapał nas przyjaciel Gabrieli, wiedziałem, że niebawem wszystko wyjdzie na jaw. Zawsze pakuje się w kłopoty, nie ważne jakie, oby duże i trudne.
Kiedy Amanda do mnie zadzwoniła, myślałem, że znów sobie pogrywa jak ostatnio. Wyobraźcie sobie, że zgubiła swojego iPhon’a i zaczęła krzyczeć przed moim blokiem do czasu, aż zszedłem. Okazało się oczywiście, że miała go w kieszeni, tylko była na tyle głupia i leniwa, że nie chciało jej się szukać. Lepiej rozruszać całe miasto, bo oczywiście pani księżniczka pomyśleć nie może.
Jednak miała taki ból zadka, że musiałem zejść. Powoli pokonałem schody z trzeciego piętra i zdenerwowany zapytałem co było na tyle ważne. Wtedy wskazała na napis na murku.
To przelało czarę goryczy i nie wytrzymałem. Zacząłem ją wyzywać, pchnąłem na murek. Zwykle nie traciłem przy niej kontroli, przy Gabrieli się zdarzało, ale to inna historia.
- Przestań, David! Przestać! – krzyczała, kiedy uderzyłem jej prawy policzek. Słychać było charakterystyczne plaśnięcie i jej płacz.
Nie wiem co się ze mną stało, ale nie było to dobre. Całe moje ciało przepełnił gniew, który spotęgował kolejną dawkę energii i złości.
Uderzyłem ją po raz drugi, potem trzeci, czwarty, piąty. W pewnymRozmomencie przestałem liczyć, wymachiwałem pięściami na oślep, raniąc przy tym jej kruche ciało.
Przestałem, kiedy potrzebowałem zaczerpnąć oddechu. Spojrzałem w dół, gdzie w kącie siedziała zapłakana Amanda.
- Idziemy do środka, nikt nie może Cię zobaczyć, rozumiesz? – zakomunikowałem bez żadnych emocji  i kiedy nie słyszałem nic prócz płaczu, pociągnąłem ją za prawe ramię. Niestety, jak na złość ktoś nas widział, a tym kimś był wysoki blondyn, o czekoladowych oczach. Ubrany był w koszulkę w serek, szare dresy, białe Supry i ciemne okulary słoneczne.
- Co się gapisz koleś?! – krzyknąłem wkurzony. Mężczyzna wzruszył ramionami i odszedł. Wiedziałem kim jest. Oczywiście ten bogaty dzieciak, Justin suczka Drew Bieber. Widocznie znów szuka kłopotów.




~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~* ~ * ~ * ~

Parę słów ode mnie...

Najpierw chcę przeprosić, że rozdział pojawił się tak późno. Rozchorowałam się i nie byłam w stanie dokończyć i sprawdzić rozdziału. Poza tym ostatnimi czasy była tak piękna pogoda, że praktycznie nie było mnie w domu.
Dziewiątka jest już w połowie napisana, więc powinna pojawić się w piątek.

Co do ósemki - JAK MYŚLICIE CO BĘDZIE DALEJ? NICK I GABRIELA W JEDNYM ŁÓŻKU? SPODZIEWALIŚCIE SIĘ TAKIEGO ZACHOWANIA PO DAVIDZIE? DAVID I JUSTIN SIĘ SIĘ ZNAJĄ?

Zostawcie po sobie choć krótki komentarz, bo każdy, nawet najmniejszy, motywuje do dalszego pisania, a mi takiej motywacji potrzeba właśnie teraz.

Miłej lekturki kochani :) 

niedziela, 13 kwietnia 2014

7. Kraina tajemnic jest pełna sprzeczności.



ROZDZIAŁ SIÓDMY


~ Tajemnicę można zachować jedynie wtedy,
gdy jest się samemu i powierza się ją szeptem
pustej studni w samo południe.

_____________________


~ Perspektywa osoby trzeciej ~

                Dwoje ludzi, wydawałoby się zakochani, kierowali się spacerem w stronę klubu  „ Dance with Drugs”. Wyglądali jak para, niewątpliwie. Jednak nie można było tego o nich powiedzieć, nie tym razem.
                Piękna kobieta, przyciągająca wzrok wielu mężczyzn i chłopak, który nie potrafi tego piękna dojrzeć. Mężczyzna sprawiał wrażenie zafascynowanego osobą wyżej wymienioną, ale jednocześnie czymś zmartwiony. W jego głowie było multum nawarstwiających się myśli. Długo przygotowywał się do tego wieczoru. Zwykle wszystko dopięte na ostatni guzik, teraz wydawało się spontaniczne i niezaplanowane. Znając życie, nie przejmowałby się taką imprezą, gdyby nie Gabriela, dziewczyna o zniewalającej urodzie. Właśnie, urodzie. Dla niego nie liczył się zbytni charakter, patrzył na okładkę, nic więcej.  Kiedy pierwszy raz się spotkali miał pewien plan, ale dziewczyna nie wyrażała żadnego zainteresowania jego osobą. Zdał sobie sprawę, że nie będzie łatwo, że ona nie jest jak wszystkie.
Natomiast ona myślała o zmianach jakie zaszły w jej życiu, o tym jak bardzo się zmieniła. Kiedyś była jedynie wyrafinowaną i rozpieszczoną panienką, której jedynym zmartwieniem był złamany paznokieć. To prawda, miała bogatych rodziców, luksusowe życie, własnego szofera i konto bankowe. O takiej ekskluzywności każdy mógłby pomarzyć, ale ją to nudziło, przytłaczało. Przytłaczało ją tak bardzo, że straciła wszystko w najmniej oczekiwanym momencie i została sama z malutką siostrzyczką i tą wygodą, za którą musiała płacić. Musiała stać się odpowiedzialna, ale nie potrafiła. Jak zawsze uciekała od odpowiedzialności, tym razem również stchórzyła. Zostały jedynie niespłacone długi, wspomnienia i niewyobrażalny ból w tym bijącym narządzie, nazywanym sercem.
Jednak dziś jej twarz promieniała z każdej strony jasnym i przejrzystym światłem.
Szli w ciszy.
Ta cisza nie była niczym złym. Oboje czasem pragnęli się w niej znaleźć. Nie musieli nic mówić. Ona wiedziała, miała nadzieję, że Nicolas się zmienił, wydoroślał. On chciał znów ją posiąść, ale nie na układzie „przyjacielskie przysługi”. Chciał być dla niej kimś więcej. Objął ją ramieniem, gdyż dopiero teraz zorientował się, iż dziewczyna nie ma na sobie nic, prócz opinającej jej kształty sukienki i delikatnej kurtki z ćwierć rękawem. Skarcił się w duchu za swoją głupotę, ponieważ mógł wziąć samochód.
- Nicki? – pyta kobieta i przystaje, wpatrując się w piwne oczy chłopaka, który jest od niej wyższy o głowę.
- Tak maleńka? – mężczyzna również się zatrzymuje zdziwiony nagłym pytaniem towarzyszki. Próbuje wyczytać z jej twarzy jakiekolwiek uczucia, ale nie widzi nic, prócz obojętności i nutki zwątpienia.
- Muszę cię o coś spytać. To pytanie nurtuje mnie odkąd cię ujrzałam – bierze głęboki oddech i przysiada na ławce znajdującej się między dwoma, młodymi drzewkami brzozy. – Jednak nie wiem czy nie jest zbyt osobiste na ten moment – zaczyna bawić się sznurkiem jego skórzanej kurtki. Po chwili zaprzestaje jakichkolwiek czynności i wlepia w niego swoje duże, brązowe oczy.
- Nie krępuj się kochanie, naprawdę nie masz się czego wstydzić, a jeśli chodzi o prezerwatywy to oczywiście, że je wziąłem. Wiesz, w razie nagłego wypadku czy coś – próbuje zażartować, ale nie wychodzi z tego nic prócz jej nerwowego śmiechu.
- Och, zamknij się idioto! Ty zawsze tylko o jednym – uderza go delikatnie, dla ukazania powagi sytuacji i bierze głęboki oddech. – Chodzi o to…
- Wyduś to wreszcie z siebie, bo do jutra zostaną z nas jedynie kości!– mężczyzna popędza brunetkę i pociera o siebie swoje zimne dłonie.
- Chodzi o to… Nigdy nie myślałeś jak wyglądałoby nasze wspólne życie gdybyś wtedy nie uciekł? Jak wyglądało by nasze życie we trójkę? – w jej oczach pojawiają się łzy i nie są to łzy szczęścia.
- To cię wzięło dziś na wspomnienia – wzdycha Nicolas. – Tak na poważnie, wiele myślałem o tym, co by było. Wiem jedno - gdybym mógł cofnąć czas nigdy bym nie odszedł. Nigdy bym was nie opuścił. To wszystko była moja i tylko moja wina.
- Nie mów tak! Oboje wiemy, że widocznie tak miało być. To niczyja wina. - kobieta pociera ramiona przyjaciela dla dodania mu otuchy. Zależy jej aby kontynuował. Tak długo czekała na tę rozmowę. - Chodzi mi o to, że ja tak bardzo cię kochałam. Kochałam cię miłością bezgraniczną i poświęciłam wszystko, nawet własne zdrowie. Nurtuje mnie jedynie pytanie – dlaczego? Dlaczego nie zostałeś?
- Dlaczego? – powtarza jej pytanie, a w jego piwnych, zwykle roześmianych oczach również pojawiają się łzy. – Bo byłem tchórzem. Nie dostrzegałem jak wiele dla mnie poświęcasz i uznałem, że o wiele lepiej będzie ci beze mnie. Nie chciałem cię ranić, nigdy bym tego nie zrobił, ale nie dojrzałem do tej miłości. Nie potrafiłem pojąć ile jak wiele dla mnie znaczysz. Wtedy liczyła się tylko dobrze spędzona noc. Nic więcej. Dopiero kiedy cię zostawiłem, zrozumiałem, że straciłem cały swój świat. Śniłaś mi się każdej nocy. Wiedziałem, że bardzo cię skrzywdziłem, ale nie mogłem tak po prostu wrócić, nie po tym co się stało… - po jego policzku spływa pojedyncza łza, która zostaje starta przez delikatną dłoń dziewczyny. – Wiem, że nic to nie zmieni, ale przepraszam kochanie. Tak bardzo przepraszam. – teraz mężczyzna płacze jak dziecko. Nie może powstrzymać łez, które tak desperacko pragnęły się uwolnić od tamtego dnia.
- Ciii, już dobrze – Gabriela próbuje go przekonać. Nie tylko jego, siebie również. Pragnie wierzyć, że wszystko się ułoży, że będzie jak dawniej, choć sama wie, że już nic nie wróci. – Już dobrze, już dobrze.
Po dziesięciu minutach chłopak odzyskuje panowanie nad swoim głosem, uspokaja swoje nerwy i oboje mogą wstać z ławki, na której siedzieli. Brązowooka chwyta Nick’ a pod łokieć na wypadek kolejnego załamania nerwowego i ruszają w stronę klubu, gdyż odeszli od zamierzonego celu całkiem znaczną odległość.
Kiedy mają wchodzić do środka, kobieta zauważa mężczyznę chowającego się za drzewem. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że zakapturzony człowiek śledzi ich dłuższy czas, ale przez tę jakże prywatną rozmowę, nie zwracała na niego większej uwagi. Na jej twarzy maluje się niepokój.

~ Gabriela ~

                Widziałam kogoś i to nie był przypadek. Takie zbiegi okoliczności nie zdarzają się w takich momentach. Ewidentnie ktoś nas szpieguje, ale nie mam zielonego pojęcia kto to może być. Gdybym się lepiej przyjrzała temu człowiekowi, może bym go rozpoznała.
Dobrze wiem, że tym kimś może być tajemnicza osoba od liścików. Ten ktoś prześladuje mnie odkąd zdecydowałam się wyjechać i odnowić relacje z moją rodziną. Przyznam szczerze, iż na pierwszy rzut oka poszedł David. Być może przez to, co między nami zaszło przed wyjazdem...

~ Początek retrospekcji ~

Usiadłam wygodnie na krześle w jednej z droższych restauracji w mieście. Na przeciwko mnie siedział David, jak zwykle dostojnie ubrany w czarny garnitur i muszkę.
Nie powiem, podobało mi się, że to właśnie mój chłopak zdobywa tak wiele dziewczęcych spojrzeń.
Czasem jednak irytowało mnie jego zachowanie i traktowanie mnie jak gówno, a przecież byłam jego dziewczyną.
Pokochałam go jak Nicka, choć nie tą samą wielką miłością.
- Chciałaś porozmawiać... - przerwał niezręczną ciszę, znacząco odchrząkając. - Więc zamieniam się w słuch - ukazuje szereg swoich białych zębów i próbuje musnąć swoją dłonią, moją, o wiele drobniejszą.
Odsuwam się na ten nagły gest.
- Nie chcę się znów kłócić David. Powiem w prost - nie podoba mi się to, jak mnie traktujesz. Myślisz, że nie poczułam zapachu damskich perfum po tamtej imprezie? Myślisz, że nie dostrzegam, że nie uważasz mnie za kobietę na całe życie?
- Ale... O czym ty mówisz?
- Mówię o tym, że... Nie chcę, żebyś mnie zranił, a ranisz - obojętnością.
- Nigdy bym cię nie zdradził, kochanie. Nie wierzysz mi?
- Sama nie wiem w co mam wierzyć... Każdy ostrzegał mnie przed związkiem z tobą, ale byłeś inny. Kiedyś liczyłam się tylko ja, nie inne dziwkarskie lalki kręcące tyłkami praktycznie przed twoją twarzą.
- Do czego zmierzasz?
- Potrzebuję przerwy, David. Wyjeżdżam za dwa dni. Do czasu mojego powrotu nie dzwoń, nie pisz, nie kontaktuj się ze mną. Jeśli choć trochę ci na mnie zależy, zrób to o co cię proszę. 
Wstałam od stołu i wyszłam.

~ Koniec retrospekcji  ~

- Gabriela, wszystko w porządku? – mój monolog zostaje przerwany przez zmartwionego Nicolasa.
- Tak, właśnie sobie przypomniałam, że… że nie schowałam mojej bielizny do komody. Wiesz, w pośpiechu szukałam czarnych stringów i tak jakoś się złożyło, że… - chłopak zakrywa mi dłonią usta. Na moją twarz wstępuje czerwona plama zażenowania, kiedy spostrzegam jak wiele spojrzeń w naszą stronę spowodowałam moją bezmyślną  paplaniną.
- A już myślałem, że wciąż chodzisz w tych babcinych gatkach – Nick szepcze mi do ucha. Powstrzymuję napad śmiechu i postanawiam grać wielce urażoną księżniczkę.
- Pfff, nie chodziłam w babcinych gatkach odkąd skończyłam piętnaście lat – odgryzłam się, czego momentalnie pożałowałam.
- Wiem to kochanie – wybucha głośnym śmiechem. To się wkopałam. – Myślałem, że może stając się grzeczną dziewczynką, zmieniłaś również swój styl wewnętrzny – szczerzy się do mnie w pełnym uśmiechu.
- Skąd wiesz, że stałam się grzeczną dziewczynką? – zagryzłam dolną wargę widząc, że chłopak cały czas bacznie obserwuje moje usta.
- Udowodnij, że tak nie jest.
- Wedle życzenia skarbie – podeszłam do niego bliżej. Widziałam, że mu się to spodobało, ale nie myślcie, że zamierzam zrobić coś sprośnego czy inne gówno.
Uformował usta w tak zwany dzióbek, kiedy niespodziewanie wymierzyłam mu kopniaka prosto w jego skarbeńka. Nie myślcie, że jakoś mocno. Miał jedynie poczuć tą niegrzeczność.
- Czekam w środku obolały superman’ie – zaśmiałam się i pewnym krokiem przekroczyłam próg klubu nocnego.

~ Nick ~

                Nikt jeszcze nie potraktował mnie tak podle. Jak kobieta może wymierzyć taki cios?! To nierealne. Jezusiu, nawet jej kopniak ma wielką moc. – rozmawiałem sam ze sobą.
Chciałem pójść  za Gabrielą, kiedy ujrzałem zakapturzoną postać ukrywającą się za jednym z pobliskich drzew. Ten ktoś nas obserwował. Możliwe, że moja przyjaciółka niczego nie zauważyła, ale ja tego kogoś widziałem. Widziałem każdy jego krok, każdy ruch wykonywany z niezwykłą precyzją. To nie był przypadkowy gość. Zdecydowanie.
Znam się na tym biznesie, sam siedziałem kiedyś w tym po uszy, aż wpakowałem się w niezłe gówno. Teraz jedynie czekam na to, co nadejdzie. Oczywiście, nie mogę powiedzieć Gabrieli całej prawdy, bo nie chciałaby mieć ze mną nic wspólnego. To przytłaczające, ale przez jedno potknięcie, głupi błąd, czuję się teraz obserwowany, a moja wcześniejsza „paczka” nie chce mnie znać, bo boją się jedynie o własne tyłki.
Postanowiłem iść za mężczyzną, który kierował się w stronę lasu. Jedynie zgaduję, że był to mężczyzna, kobieta nie mogła być przecież tak dobrze zbudowana i umięśniona. No, chyba, że jakaś kosmitka lub Zumba  z innej planety. Zumba to nie tylko taniec, ale i kosmitka z filmu, oglądanego przeze mnie w dzieciństwie. Zwykle żartowałem, że Mela mi ją przypomina.

~ Początek retrospekcji ~

Byliśmy właśnie w moim przestronnym pokoju i chichotaliśmy z obejrzanego przed chwilą odcinka Muminków.
Tak, macie rację,  piętnastoletnia Mela była strasznie dziecinna. Która normalna dziewczyna ogląda Muminki i śmieje się z tego jak opętana?!
Rzuciłem ją poduszką. Nudziło mi się, kiedy oglądała tę bajeczkę.
Warknęła na mnie i posłała mi spojrzenie z tych „lepiej-ze-mną-nie-zadzieraj”.
Postanowiłem grać inaczej.
Przysunąłem się bliżej dziewczyny, oplatając dłońmi jej kruchą i delikatną talię. Następnie zacząłem przesuwać swoimi ustami po jej szyi, w skutek czego z jej ust wydobył się cichy jęk.
Złapałem ją mocniej za biodra tak, aby na mnie spojrzała.
Jej piękne oczy koloru głębokiej czekolady, wpatrywały się we mnie z uwielbieniem.
Zaatakowałem agresywnie jej pulchne usta i delikatnie pocierałem wewnętrzną stronę jej uda.
W tle leciała bajka, a Mela co rusz spoglądała w tamtą stronę. Nie powiem, zdenerwowało mnie jej zachowanie.
Przejechałem dłonią po jej kręgosłupie, zahaczając o jędrny tyłek, który ścisnąłem. Gabriela całkowicie zapomniała o filmie i zaczęła całować moją szyję.
W najmniej odpowiednim momencie chwyciłem za pilota i chciałem wyłączyć telewizor.
Niestety, zaczął lecieć film „Zumba”.
Mela automatycznie skoczyła na dywan, wyrwała mi pilota i przestała zwracać na mnie uwagę.
- Wredne kosmitki. Jesteście takie same! – warknąłem i rzuciłem w  nią popcornem.
- Co powiedziałeś? – spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
Wtedy Zumba również skierowała swój wzrok w moją stronę. Wszystko wydawałoby się z góry ustalone. Na domiar złego obie w tym samym momencie podniosły prawą brew ku górze. Mimowolnie wybuchłem śmiechem.
- Brakuje ci jedynie różowej farby na ciele i mogłabyś śmiało załapać się do roli jej bliźniaczki – pokazałem jej język, śmiejąc się z zaistniałego wydarzenia.
- Jezu, Nick, zamknij te swoje usta i daj mi oglądać! – krzyknęła naburmuszona i założyła ręce na biodra. Nie powiem, wkurzyła się na mnie.
- Jezu, Nick, zamknij te swoje piękne ust, bo już nie mogę wytrzymać tak mi mokro – zacząłem ją przedrzeźniać, czego momentalnie pożałowałem, bo wypluła na mnie w zaskoczeniu pomarańczowy sok.
- Mokro jak w Morzu Bałtyckim. Musisz się przebrać, bo utoniesz - zadrwiła.
- Film się skończył skarbie. Może dołączysz do mnie? Nie dam rady zdjąć spodni, suwak się zaciął i tylko ty, o pani, możesz go rozpiąć – zrobiłem minkę szczeniaczka, co wywołało lawinę śmiechu zarówno z mojej strony, jak i Gabrieli.
- Bozia rączek nie dała? – uniosła brwi w górę, wzięła swoje rzeczy i wyszła z pokoju.
No pięknie.

~ Koniec retrospekcji ~

To było zbyt bajeczne by mogło trwać dłużej. Obudziłem się z chwili odrętwienia i rozejrzałem się dookoła. Nieznajomy zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zostawił po sobie jedynie liścik przypięty na pobliskim drzewie.
Podszedłem bliżej, chcąc dowiedzieć się co jest na owej kartce.

Przestępcy nie mają łatwo. Jeszcze gorzej mają Ci, którzy zarazili się takim paskudztwem. Wiesz coś o tym prawda?
Ciekawe jak zareaguje Twoja laleczka, kiedy dowie się prawdy…
:*

Napis nie został napisany zwykłym markerem. Czerwona szminka, ot co. Tylko czy Gabriela nie miała dziś takiej? 
Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Kto znał moją tajemnicę? Jedynie mój najlepszy przyjaciel Justin, ale jego tu nie było. Może cała ta banda policjantów coś odkryła, ale bez konsultacji z moim lekarzem to nie możliwe.  Pierwszy raz jestem przerażony. Mela zdecydowanie nie może się o niczym dowiedzieć. Nigdy.


~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~* ~ * ~ * ~


Przepraszam, że dodaję tak późno, ale ważne, że jest prawda?

Nie mogłam wcześniej, bo miałam małe problemy techniczne z laptopem jak i problemy w życiu prywatnym. Także za opóźnienie jeszcze raz przepraszam.

Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Osobiście uważam go za udany.


Co do siódemeczki - Co sądzicie o tej dwójce? Co będzie dalej? impreza się dopiero zaczęła, dużo przed nami.
Jaki sekret skrywa Nick? Czy Gabriela przejrzy na oczy?


Następny rozdział dodam prawdopodobnie w piątek. Będzie dużo wolnego więc trochę nadrobię te rozdziały.W razie jakichkolwiek pytań kierujcie się na aska. 
PS : Jeśli czytacie mojego bloga KOMENTUJCIE, wystarczy nawet zwykły PRZECINEK - chcę wiedzieć ile osób czyta moją "twórczość".
No nic... MIŁEGO CZYTANIA KOCHANI :)

wtorek, 25 marca 2014

6. Zostańmy przyjaciółmi.


ROZDZIAŁ SZÓSTY


~ Źle mi w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą.
Mówię, nikt nie rozumie,
Widzę, oni nie widzą! 

___________________


~ Gabriela ~

                Idąc z powrotem do  hotelu ( Tak, zostawiłam moje wspaniałe autko pod domem mojej „ukochanej” babusi, która wystawiła mnie w najmniej oczekiwanym momencie ) w mojej głowie pojawiły się miliony pytań. Pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Dlaczego ona mi to robi?- to jedno nie dawało mi spokoju.
Zastanawiałam się co ja jej takiego zrobiłam. Jestem świadoma, że zostawiłam ją samą z malutką wnuczką, że uciekłam sprawiając jej tym niemałą przykrość, że okazałam się wyrodną wnuczką. Jednak to nie oznacza, że może mnie tak traktować.
Co jeśli to sprawia jej przyjemność lub cokolwiek innego?
„Naprawdę chciała się z tobą spotkać”, „Ugotowała twoje ulubione spaghetti” – to były jedyne dobre myśli. Jeśli w ogóle można było je nazwać dobrymi. Jednak zagłuszył je żal. Żal tak wielki, że przepełnił całe moje serce, które jeszcze dwadzieścia minut temu było pełne nadziei. Jak wiadomo nadzieja jest matką głupich, a brak jakiegokolwiek szczęścia w życiu jak zwykle spotyka mnie.
Ostatnim razem tak bardzo chciało mi się płakać, kiedy pewnej nocy ojciec przyszedł tak zalany, że kompletnie nad sobą nie panował…

Usypiałam właśnie moją malutką siostrzyczkę i cicho popłakiwałam, kiedy ktoś głośno trzasnął drzwiami. Miałam cichą nadzieję, że Mandy się nie obudziła. Tak bardzo tęskniła za mamą. Nigdy nie myślałam, że dziecko będzie odczuwało czyjąś nieobecność. W końcu jest taka malutka, niewinna, bezbronna. Pomyliłam się. Ta mała dziewczynka płakała wieczorami i wciąż chciała, abym niosła jej do pokoju rodzicielki.
Wracając do tematu. Trzasnęły drzwi, momentalnie przerywając natłok myśli wchodzących coraz to nowe do mojej głowy.
Ojczulek postanowił wrócić do domu… Jak zwykle zalany w trupa.
Delikatnie zamknęłam drzwi do pokoju dziewczynki i zaczęłam schodzić po schodach, kiedy poczułam czyjś wzrok, uważnie obserwujący każdy mój krok.
- Eeee… Cześć tato – podrapałam się po karku. Chwila była coraz bardziej niezręczna.
- Witaj kochanie – ojciec podchodził coraz bliżej mnie.
- Powinieneś się położyć, jesteś całkiem pijany – zrobiłam krok do tyłu. Potem następny i następny, i następny, aż poczułam zderzenie ze ścianą.
- Nie sprzeciwiaj się temu. Wiem, że też tego chcesz – obleśnie oblizał usta i zaczął rozpinać swoje spodnie.
- N-nie, p-przestań – chciałam się cofnąć, ale złapał mnie za rękę mocno ją wykręcając.
- Zamknij się dziwko! – krzyknął. Z jego oczu ciskały błyskawice. -  Myślisz, że nie wiem… Pieprzysz się z tym Nickiem każdego dnia, a teraz co? Nagle zgrywasz niewiniątko?!
- N-nie mów tak – zapłakałam, próbując uwolnić się z jego uścisku. Nic z tego. Był zbyt silny, a ja zbyt słaba. Przycisnął mnie mocniej do zimnej ściany i przesunął językiem po mojej szyi wywołując u mnie odruch wymiotny.
- Jesteś taka sama jak matka – zaśmiał się i zaczął zdejmować mi bluzkę. Próbowałam się sprzeciwiać. Kopałam na oślep, machałam rękami, krzyczałam.
- Nie zasługiwałeś na nią. Jesteś zwykłym skurwielem – splunęłam mu w twarz i wpiłam paznokcie w jego ramię. Sprawiło to, że oberwałam mocnym ciosem w policzek niemal tracąc przytomność.
Wtedy przestałam walczyć. Mój ojciec był brutalem. Zaczął mnie bić, coraz mocniej i mocniej. Do utraty tchu. Potem przywiązał mnie do łóżka, abym się nie wyrywała. Potem… potem był tylko ból i płacz. Zgwałcił mnie. Zgwałcił własną córkę. Płakałam i miałam nadzieję, że przestanie. Błagałam Boga o pomoc, o jakikolwiek ratunek. Zostały jedynie siniaki, a na moim ciele czułam tylko brud. Nic więcej.
Następnego dnia odszedł. Rozerwał moje serce, a raczej to co z niego zostało.

Załkałam cicho na samo wspomnienie. Wszystko momentalnie wróciło, kiedy przyjechałam do tego miasteczka. Otarłam łzy widząc, że zbliżam się do hotelu. Podreptałam po schodach prowadzących do wielkiego budynku i stanęłam przed tak samo dużymi drzwiami. Następnie pewnym ruchem je otworzyłam i weszłam do środka. Podeszłam do drzwi windy, która akurat podjechała i weszłam razem z innymi ludźmi. Kiedy maszyna zatrzymała się przy moim piętrze, wyszłam z windy i powolutku zaczęłam kierować się w stronę mojego pokoju. Kiedy mogłam zobaczyć drzwi z numerem  dziewiętnaście zauważyłam wsunięty za klamkę liścik. Nie miałam najmniejszej ochoty sprawdzać kto znów postanowił zabawić się moim kosztem, ale moja niezastąpiona ciekawość dała o sobie znać. Nie zastanawiając się dłużej zwinnym ruchem odchyliłam brzeg karteczki i wzrokiem przejechałam po treści „niespodzianki”.

Rodzinki brak
Przyjaciół mieć strach
Miłość stracisz i ty
Zostaliśmy tylko my
Ty i ja
.
Samotne serce czas wprawić w ruch
Razem aż po grób


Czytając ostatni wiersz tej dziwnej wiadomości zdałam sobie sprawę, że przez cały czas wstrzymuję powietrze. Nabrałam łyk świeżego tlenu i zaczęłam powoli oddychać, aż mój oddech stał się miarowy i rytmiczny. Niestety, zdążyłam uspokoić moje płuca i wyobraźnię, która podsuwała mi coraz czarniejsze scenariusze, kiedy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Znacznie napięłam mięśnie niczym drapieżnik gotowy do ataku i powoli odwróciłam swoje ciało w stronę osoby, która zdecydowała się przyprawić mnie o zawał serca. Cholernie niepotrzebny zawał.
- Czego?! – zapytałam poirytowana. Stałam twarzą w twarz z człowiekiem, z którym jakiegokolwiek kontaktu uniknąć powinnam. Przynajmniej tego bliższego. Mam na myśli nikogo innego jak Nicka, oczywiście.  Przynajmniej wygląda jako tako – pomyślałam lustrując do wzrokiem, że co mocno skopałam się  w duchu, wzdychając znacznie głośniej niż zamierzałam.
- Może by tak „cześć kochany Nicki” lub chociaż „witaj mój  książę Nickolasie” – zachichotał kiedy wywróciłam oczami.  Założyłam dłonie na biodra i niechętnie spojrzałam w jego piwne oczy.
 Już mówiłam  jak pociągające dla mnie są piwne oczy u mężczyzn? Pewnie za każdym razem, kiedy takowe zauważyłam.
- Cokolwiek sprawi, że szybciej skończysz swoją paplaninę. Zgaduję, iż nie bez powodu mnie zaczepiłeś… - zaczęłam bawić się moim wspaniałym, srebrnym naszyjnikiem z napisem „Best”.
- Nie, po prostu chciałem zobaczyć moją piękną, mądrą i kurewsko sukowatą księżniczkę. Oczywiście wyczułaś ten sarkazm, prawda? – zaśmiał się głośno, a moje ręce zacisnęły się w pięści, które zaczęłam powoli  rozluźniać dla opanowania emocji. Wkurzał mnie. – Tak naprawdę mam pewną sprawę, ale może wejdziemy do twojego pokoju? Wolałbym nie rozmawiać w progu. Jeszcze się na mnie rzucisz czy coś… - zaśmiał  się, co wywołało cichy chichot z moich ust.
- Okej, ale radzę trzymać ręce przy sobie – wyszczerzyłam się w szerokim uśmiechu i wepchnęłam chłopaka do środka. Następnie ręką wskazałam fotel, na którym miał usiąść.
- A więc… zamieniam się w słuch – usiadłam obok chłopaka , zdjęłam buty z nóg i rzuciłam je w róg pokoju.

~ Nick ~

                 Nie myślałem, że tak łatwo wpuści mnie do swojego pokoju. Powiem szczerze – byłem mile zaskoczony słysząc pozytywną odpowiedź, choć przepełniona była nutą niechęci.
- Od czego by tu zacząć… - usadowiłem się wygodnie w skórzanym fotelu i wlepiłem wzrok w piękną brunetkę siedzącą tuż obok mnie.
- Może by tak od początku? – uśmiechnęła się. Był to szczery uśmiech, właśnie taki u niej kochałem.
- Mam pewną propozycję – poruszyłem zabawnie brwiami, zyskując od niej gniewne spojrzenie. Uniosłem ręce w geście poddania – oczywiście nie chodzi o sprawy związane z seksem złotko. Nie nastawiaj się na dobre pieprzenie – usłyszałem westchnienie ulgi, na co się uśmiechnąłem. – Chciałem jedynie zaproponować, że skoro nie masz dziś nic do roboty, a tak szybko wróciłaś ze spotkania z babcią, to może… Może chciałabyś spędzić ze mną miły wieczór w pobliskim klubie?  Od razu mówię, że to tylko wyjście, jak przyjaciele. Chciałbym być twoim przyjacielem, takim od serca, nic więcej.
- Nie wyobrażaj sobie, że nagle będziemy przyjaciółmi. Nie po tym co się stało, koleżko – zaśmiała się bez uczucia.
- Dobra, dobra. Idziesz czy nie? – zadałem jej retoryczne pytanie.
- Dobra imprezka, to dobre towarzystwo, nieprawdaż? Oczywiście, że będę Gutku – zachichotała, używając mojego przezwiska, które dała mi kiedy przyszedłem na bal karnawałowy.

Wybierałem ten strój przez trzy godziny i wciąż nic mi nie pasowało. Chciałem zrobić na niej oszałamiające wrażenie. Mam oczywiście na myśli Gabrielę. Wiem, że to co nas łączyło opierało się jedynie na czystym zaspokajaniu naszych potrzeb, a raczej na odreagowywaniu od codzienności. Jednak coś się zmieniło. Nagle zapragnąłem być dla niej kimś więcej niż tylko takim przyjacielem. Zapragnąłem się zmienić. Dla niej.
- Nick, wybierz coś w końcu, albo osobiście ubiorę cię w worek po kartoflach! – krzyknął sfrustrowany Michael, przewracając oczami po raz setny tego dnia.
- Pojebało cię?
- A czy wyglądam jak idiota?
- Zdecydowanie tak. Brakuje jedynie gówna na twarzy i byłoby idealnie – zaśmiałem się z mojego przyjaciela i rzuciłem w nim kapeluszem „pirata”.
-Pośpiesz się, bo w końcu nie zdążymy!
Przebiegłem wzrokiem po całym sklepie kiedy mój wzrok zatrzymał się na pewnej brązowej kreacji. Był to wysoki cylinder z białą koszulą, czarnym płaszczem zakończonym na końcu trójkątem i zielonym krawatem.
Idealnie.
Ubrałem kostium, zrobiłem zdjęcie i wysłałem do Gabrieli z podpisem „Idealny kostium na bal. Co o tym sądzisz skarbie?”
Po chwili poczułem jak mój telefon zawibrował. Na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie  mojej przyjaciółki. Nacisnąłem zieloną słuchawkę a jedyne co usłyszałem do głośny śmiech.
- Nick nie bierz tego paskudztwa, błagam.
- Przecież to taki ładny strój – zagruchałem jak mały piesek, gdyż poczułem się urażony.
- Strój całkiem jak dla Gutka?
- Kogo?
- Chciałam powiedzieć żuczka, ale Gutek brzmi świetnie – zachichotała. Odtąd dość często żartobliwie nazywała mnie Gutkiem. To było takie słodkie.

Zaśmiałem się na samo wspomnienie. Musnąłem jej policzek, zabrałem swoją bluzę i wyszedłem z pokoju, kierując się do swojego własnego. Położyłem się na moim dużym, dwuosobowym łóżku i postanowiłem się zdrzemnąć.

~ Gabriela ~

                 To nie był taki zły pomysł. O ile dobrze wiem to impreza w klubie na dole zaczynała się równo o 20:00. Nie chciałam zaczynać od nudnej atmosfery, więc jak zawsze będę troszeczkę później kiedy zabawa trochę się rozkręci.  Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 16:00, wcześnie.
Postanowiłam skoczyć na zakupy, poszperać w sklepach i znaleźć coś zabójczo seksownego.
Spakowałam potrzebne mi rzeczy, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam ze swojego pokoiku. Przeszłam przez korytarz, zeszłam krętymi schodami i wyszłam głównym wyjściem na parking, kiedy zdałam sobie sprawę, że zostawiłam swój samochód przed JEJ domem.
Skarciłam się w duchu za swoją głupotę i zaczęłam powolny marsz wzdłuż ścieżki . Potrzebowałam z kimś porozmawiać, a jedyny kto przyszedł mi na myśl był Josh. Nie zastanawiając się długo wybrałam numer do mojego zaufanego i bezkonkurencyjnego przyjaciela.
Odebrał po dwóch sygnałach.
- Witaj czika – powiedział swoim aksamitnym głosem, uzyskując moje ciche westchnienie i promienny uśmiech na mojej twarzy.
- Hello Josh’ua – zachichotałam i zagryzłam swoją dolną wargę.
- Co tam, Mel? Jak spotkanie z babcią i Mandy? Zmieniła się? Podrosła? Babcia dała ci szansę? Ma fajny dom? Mieszka sama? – z jego ust posypały się miliony pytań.
- Nie wiem – wyznałam cicho i spojrzałam w kierunku pierwszego sklepu z ubraniami – New Look.
- Jak to nie wiesz? – w jego głosie słychać było nieukrywane zdziwienie.
- Tak to. Wystawiła mnie, wyjechała… - westchnęłam i przekroczyłam próg sklepu. Zaczęłam powoli rozglądać się za sukienkami.
- Przykro mi Gabi. Co teraz robisz, bo słyszę jakąś muzykę? – zaśmiał się do słuchawki i zaczął głośno  mlaskać, co oznaczało, że coś jadł.
- Szukam sukienki na dzisiejszą imprezkę. Szkoda, że cię tutaj nie ma, byłby melanż wszech czasów – wcięłam do ręki pierwszą kreację. Druga, która wpadła mi w oko wyglądała tak. – Kochanie muszę kończyć. Do potem. Papatki – uśmiechnęłam się i cmoknęłam do telefonu.
Wzięłam moje dwie cudowne kreacje i ruszyłam do przymierzalni. Patrząc na pierwszą, uznałam, iż jest zbyt dziecinna i wyglądam w niej jak jakaś świąteczna bąbka. Natomiast w druga okazała się totalną klapą. Zero klasy.
Wychodziłam zrezygnowana z przymierzalni, kiedy mój wzrok powędrował na wieszak przeznaczony do odkładania rzeczy, które nie przypadły nam do gustu, lub są po prostu niedopasowane. Zobaczyłam tam wręcz idealną sukienkę. Natychmiast weszłam do przymierzalni i wręcz w zabójczym tempie założyłam na siebie to bóstwo. Perfekcyjna.
Odłożyłam dwie pozostałe, wzięłam dodatkowo czarną kopertówkę i czarne szpilki z ćwiekami. Podeszłam do kasy, wyjęłam kartę kredytową, wpisałam pin i rzeczy stały się moją własnością.
- Jeaaaaz! – krzyknęłam sama do siebie i wybiegłam ze sklepu. Spojrzałam na zegarek – 18:30. Dwie i pół godziny zakupów, no nieźle. Zachichotałam, biegnąc wzdłuż chodnika. Kiedy byłam przed wielkim budynkiem, głośno odsapnęłam. Te ciuchy nie są takie lekkie jak się wydaje.
Wbiegłam schodami na swoje piętro, intuicyjnie otworzyłam drzwi, weszłam do środka i rozłożyłam rzeczy na dużym, fioletowym łóżkiem.
Miałam w planie szybki, orzeźwiający prysznic, ekstremalny makijaż i ubranie mojej pięknej „małej czarnej”.  Wyjęłam biały ręcznik z przestrzennej szafy, suchą bieliznę z komody i powędrowałam do małej, ale niezwykle przytulnej łazienki.
 Zsunęłam z siebie dzisiejsze ubrania, weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam  wodę, ustawiając ją na odpowiednią temperaturę.  Po pięciu minutach bezczynnego delektowania się ciepłą wodą płynącą równymi strumieniami po moim ciele zaczęłam mydlić swoje ciało owocowym mleczkiem.  Następnie spłukałam pianę z mojej drobnej sylwetki, nałożyłam szampon na włosy lekko je masując. Spłukałam całe ciało łącznie z włosami i wyszłam z kabiny. Wytarłam delikatnie każdą część mojego drobnego ciała i nałożyłam na skórę malinowy balsam po kąpieli. Pachniał cudownie.  Postanowiłam się pospieszyć, więc zręcznie ubrałam  czarny komplet bielizny z koronką i wyszłam z łazienki.
Wysuszyłam włosy granatową suszarką, które uformowały się w piękne loki. Tak, mam naturalnie lokowane pasma, które bardzo często dają mi popalić. Cholernie trudno zrobić je na prosto. Jednak tym razem chciałam wyglądać nie tylko olśniewająco, ale również bardzo naturalnie. Założyłam na siebie moją krótką sukienkę, która idealnie opinała moje krągłości. Natomiast na nogi nałożyłam rajstopy koloru ciała.
Zegarek, zegarek, zegarek. Gdzie jest zegarek?!
Podbiegłam do małego, granatowego urządzenia i spojrzałam na wskazówki – 20:35.
- Szybciej dziewczyno!  - popędzałam samą siebie.
Pędem znalazłam się przed lustrem i sięgnęłam po kosmetyki. Najpierw musnęłam swoje powieki eyelinerem i delikatnym cieniem do oczu. Następnie przejechałam tuszem wydłużającym rzęsy, a później nałożyłam na usta błyszczyk koloru delikatnego różu. Popsikałam się perfumami z Prady i wrzuciłam wszystko do mojej kopertówki.
Zakładałam właśnie czarne, wysokie szpilki z ćwiekami, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mela, chodź księżniczko, bo się spóźnimy – pukanie się nasiliło, więc rzuciłam ostatnie spojrzenie w kierunku dużego lustra. Podbiegłam do drewnianych drzwi, otworzyłam je i w tej chwili wiedziałam, iż czas spędzony na szukaniu ciuchów nie poszedł na marne. W progu stał zaskoczony chłopak, którego warga opadła tak nisko, że niemal zaślinił całą twarz.
- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej Casanova – puściłam mu oczko i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. - Gotowy na zabawę skarbie? – zachichotałam i pchnęłam go ku windzie.
Nieśmiało pokiwał głową. Wiedziałam, że ta impreza będzie niezapomniana. To właśnie ja sprawię żeby taka była.
Melanż czas zacząć ludziska.



++++++++++++

Wiem, wiem, wiem, zawaliłam na całej linii. Miałam dodać rozdział już w piątek, ale jakoś nie miałam weny ani czasu na dokończenie go. 
Z resztą zastanawiam się po co ja w ogóle piszę skoro jest ledwie 15 komentarzy? Wiem, że nie dodawałam systematycznie, ale naprawdę się staram. 
Uważam rozdział za udany, choć mógłby być dłuższy. Co sądzicie? 

Co do szósteczki -  
Jak myślicie co stanie się na imprezie? Co sądzicie o zamiarach Nicka? Jego przyjacielskie intencje są szczere czy jednak jest odwrotnie?
Reszta należy do Was :) Proszę o szczere komentarze, co do rozdziału. 


Następny rozdział dodam prawdopodobnie w sobotę, ale nie wiem czy wyrobię się na 100 %, ponieważ zamierzam dobrze bawić się w klubie w piątek. W razie jakichkolwiek pytań kierujcie się na aska.
PS : Jeśli czytacie mojego bloga KOMENTUJCIE, wystarczy nawet zwykły PRZECINEK - chcę wiedzieć ile osób czyta moją "twórczość".

No nic... MIŁEGO CZYTANIA KOCHANI :)